czwartek, 4 lipca 2013

Amerykanki firmy Wedel

       Dziś przedstawię Wam ciastka, w których się zakochałam od pierwszego wejrzenia. Są to „amerykanki” firmy Wedel. Mogą się kojarzyć wyglądem z „pieguskami”, ale to znacznie inny wymiar, wyższy. Ciasteczka Wedla są tak kruche, że same rozpływają się w ustach i łamią już podczas gryzienia. Są naszpikowane kawałkami gorzkiej czekolady, oczywiście firmy Wedel. Jest ich tak dużo, że aż odpadają od ciastka i zawsze zostanie kilka kawałków czekolady w opakowaniu, gdy wybierzemy już wszystkie ciasteczka. A gwarantuję, że jak tylko otworzycie opakowanie, nie będziecie w stanie odłożyć ciastek „na później” i schrupiecie je co do jednego. „Amerykanki”  omal nie zagroziły mojej silnej woli odchudzania się i rzucenia słodyczowego interesu w diabły. Kupiłam jedno opakowanie na próbę, bo zawsze interesują mnie nowe smaki, dodatkowo skusiła mnie promocyjna cena: 3,33 zł w Polo markecie (jak się okazuje, chyba nie do końca była to promocja, gdyż jak podaje serwis http://news.pl, cena tych ciastek wynosi ok. 2,75 zł!). Jednak tym sposobem dałam się złapać w sieć uzależnienia, ponieważ musiałam potem codziennie wracać do sklepu po następne opakowania. Jadłam je rano, po pracy i wieczorem, na dobry sen. Potem ich cena zmalała do 2,45 zł za opakowanie (125 g), a to już całkowicie podbiło moje serce. Wreszcie ciastka zniknęły z Polo i moja dusza była uratowana. Ale wiem, że jak tylko znów się pojawią, moja wymarzona figura będzie znowu zagrożona.




       Tak mi te ciastka zasmakowały, że nie byłam już w stanie dzielić się nimi sprawiedliwie z mężem. I tak ja zjadałam 6 ciastek, a 3 zostawiałam mężowi. Raz kupiłam dwa opakowania, zjadłam większość ciastek z jednego i trzy tradycyjnie zostawiłam mężowi. On zaś zjadł swój „przydział”, po czym otworzył kolejne opakowanie i zostawił mi z niego 3 ciastka ;)



         Mamy do wyboru dwa rodzaje tych przepysznych kruchych ciasteczek: klasyczne i czekoladowe. Jako największa fanka czekolady na świecie oczywiście rzuciłam się najpierw na czekoladowe. Przy każdym kęsie wydawałam z siebie odgłosy typu: „mmmmmm”, albo okrzyki: „jakie dobre!”. Wydawało mi się, że tylko czekoladowe będę kupować i zjadać z takim smakiem, jednak pewnego dnia skusiłam się na te drugie, zwykłe- jak je oceniałam. Okazało się, że były tak samo pyszne, jak te pierwsze i niemal tak samo czekoladowe, a to ze względu na dużą ilość kawałków czekolady. I mimo, że jest to gorzka czekolada, to ciasteczka są słodkie i rozpływają się w ustach.



         Często jest tak, że opakowanie produktu żywnościowego zawiera przesłodzony obraz tego, co znajduje się w środku. A więc zupka w paczce ma pełno dorodnych dodatków namalowanych na opakowaniu, a gdy otwieramy ją, w środku znajdujemy proszek i kilka drobinek suszonych, „dorodnych”, bliżej nie określonych składników. A gdy już ją zaparzymy, okazuje się, że to były trzy grzybki, bo kupiliśmy zupę grzybową, choć jej smak mówi nam zupełnie co innego, tylko nie jesteśmy w stanie sprecyzować- co. Wedel nas jednak nie oszukuje. Tak jak na zdjęciu widzimy mnóstwo kawałków czekolady wtopionych w ciasteczko, tak po otwarciu opakowania przekonujemy się, że tym razem potraktowano nas uczciwie i rzetelnie. Jednak po pierwszym zachwycie możemy poddać się lekkiej fali zwątpienia. Bo przecież na wierzchu na pewno jest pełno czekolady, ale w środku na sto procent będzie zupełnie inaczej, niż zachęca producent swoją grafiką, przedstawiającą nadgryzione ciastko, gdzie widać nasycenie kawałkami czekolady. Jednak po pierwszym kęsie zapadamy się wygodnie w fotel, przymykamy oczy i mruczymy jak zadowolony kot, bo oto w środku znajdujemy tyle czekolady, ile dusza zapragnie (oraz ile obiecał nam producent). Ciastka nie są drogie jak na ich jakość. A przynajmniej nie były drogie w Polo markecie :)




         Stylizowane na słynne amerykańskie ciastka z czekoladą- naprawdę dają radę. Kiedyś koleżanka przywiozła mi podobne w wykonaniu ciasteczka z Belgii, która słynie ze swoich wyrobów czekoladowych i muszę przyznać, że nasze polskie nie tylko nie pozostają w tyle, ale im dorównują. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że producent nie zechce zmienić ich składu, lub podnieść ceny. Bo nawet biedniejsi zasługują na porządne ciastka z prawdziwej czekolady, tak, by nie musieli ciągle częstować gości „delicjami” z Tesco, po których „czekolada” przykleja się do ust, a galaretka jest tak słodka, jakby była zrobiona z samego cukru. Zatem moi drodzy lećcie do sklepu po nowość Wedla i … Bon apetit!

Brak komentarzy: